2/21/2015

Hot New Year's adventure

Ucieczka nie była trudna, w sumie już się do tego przyzwyczaiłam. Błądziliśmy od kilku godzin między ulicami Nowego Yorku, zasypiającego powoli pod kołdrą lawendowego nieba. Fioletowe chmury zdawały się zalewać znaną mi przestrzeń powietrzną naszego kraju, naszej dumnej Ameryki. Przypomniałam sobie, że był już ostatni dzień roku. Mijaliśmy ulice przystrojone różnokolorowymi  światełkami, na niektórych lampach wisiały jeszcze świąteczne ozdoby. Wbijając się w miękki, ciepły fotel naszego Volvo, zaczęłam się zastanawiać nad sensem wszystkich wydarzeń z tego roku. I właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że w mojej rodzinnej Albanii siedzi teraz mój kochany Alex, zupełnie sam. I czeka na mnie. Obiecałam mu, że przyjadę jeszcze przed końcem grudnia...
Spojrzałam na zegarek. Była 15:32
- Laurix, kierunek lotnisko - powiedziałam
- Co
- Kierunek lotnisko - powtórzyłam. - Lecimy do Albanii
Laurix nie zadawała mi wielu pytań. Zrozumiała o co chodzi. Dodała jednak gazu w tak niefortunnym momencie, że George, który wcześniej otworzył okno, zwymiotował i... zostaliśmy zdemaskowani.
- Szybko pędź - powiedziałam - Nie patrz na nich, musimy zdążyć na czas.
Otakugurl wciągnęła prosiaka do środka. Po chwili, jego wymiociny znalazły się także na nowej tapicerce. Sięgnęłam do torebki po chusteczki samoczyszczące, ale... przecież nie miałam torebki - uderzyłam się ręką w czoło. Nie miałam torebki, więc nie miałam pieniędzy. Nie miałam pieniędzy, więc nie miałam karty kredytowej. Nie miałam kredytowej karty, więc nie miałam szans na zakup biletów. I co teraz?
Przeszukałam kieszenie. Zostało mi ostatnie 5 000$ schowane w lewym bucie.
- O ile upchnę George'a w mojej podartej torbie, o tyle w ogóle będzie mógł polecieć z nami - powiedziałam.
- Chcesz upychać zwierzę w skórzanej torbie?! Oszalałaś?! - zaprotestowała Otakugurl.
- A jak mam wytłumaczyć się celnikowi? Że leci z nami naćpany gadający prosiak?
Dziewczyna zaczęła upychać nerwowo wszystkie pół-rzeczy w torbie.
- A co z Peppą?
- Peppę możemy przebrać za człowieka.
- A niby jak chcesz to zrobić? - zapytała.
- To proste - zaczęłam - ściągniemy z ciebie połowę twoich śmiesznych otaku ubrań, a następnie ubierzemy w nie Peppę. Potem powiemy, że jako Otaku wpadła w depresję i dlatego jest taka gruba.
- Wypraszam sobie!! - krzyknęła świnka, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Skupiłam się na tych głupich przebierankach. Teraz liczyło się tylko to, żebym zdążyła na czas.
Kiedy dojechaliśmy do bram lotniska, zostawiłam wszystko oprócz torebki pod opieką Laurix i pobiegłam przed siebie szybko niczym strażak Sam widzący płomienie. Wiedziałam, że podoła zadaniu. Zawsze to robi. Była już 15:44, czas przeciekał mi między manicure'owanymi paznokciami jeszcze szybciej, niż biega mój ulubiony strażak. Dobiegłam do kasy. Po drodze potrąciłam kilku ludzi i jakąś dziwaczną grupkę hipisów. Kupiłam dla wszystkich bilety. Czekając na resztę, zaczęłam przeglądać nasze wspólne zdjęcia i zaczęłam tęsknić tak, jak dawno nie tęskniłam. Kiedy wróciłam na Ziemię, zorientowałam się, że owa poturbowana przeze mnie wcześniej dziwaczna grupka to właśnie oni. Wolałam nie wnikać. No nie, to z nich śmiał się ten otyły strażnik, którego twarz wyglądała jak pączek z cukrem pudrem przypominającym włosy... moja nerwica sięgnęła zenitu. Podeszłam go od tyłu i zastosowałam mój słynny japoński chwyt zwany "japońska deska". Gdy padł jak ugodzony jadem anakondy, ruszyliśmy w pościg na pas startowy. Jak zwykle mieliśmy farta, bo zatrzymał się, kiedy Peppa wpadła mu na przednią szybę udając trupa. Ale zdążyliśmy!!!


--------------------


Godzina 23:23. Wylądowaliśmy. Oczywiście, musiałam wszystkich obudzić. Jakoś wyciągnęłam ich z tego amoku, ale łatwo nie było. Jakoś ich stamtąd wywlokłam i zamówiłam taksówkę, ale za nic nie potrafiłam dodzwonić się do Alexa. Nie wiedziałam, co się dzieje. Moje siły opanował strach. Wciąż próbowałam. Bezskutecznie. Całą drogę myślałam tylko o tym, co mogło się z nim stać, pisząc w myślach najgorsze scenariusze.

- Cała się trzęsiesz - usłyszałam zza pleców głos Otakugurl.
- Bo jestem zdenerwowana - odpowiedziałam.
Prowadziłam z nią rozmowę, ale nie potrafię sobie przypomnieć o czym.
Dojechaliśmy pod jego piękną willę z widokiem na ocean. Stała na samym końcu ulicy.
- Jest! - krzyknęłam. Stał na balkonie, opierając się o barierkę; patrząc bezsilnie w otchłań. -
Alex!
Wbiegłam do środka. Prawie spadłam ze schodów, ale nie było to istotne. Wbiegłam na samą górę, prosto na balkon. Rzuciłam się ukochanemu w ramiona obdarzając go słodkim hot kiss i w tym samym momencie na oberżynowo-czekoladowym niebie rozbłysły sztuczne ognie.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Amethyst - powiedział, przytulając mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz