10/13/2015

Best Thing I've Ever Had is Alex


- Szczęśliwego Nowego Roku Alex - odpowiedziałam z uśmiechem.
Chyba dopiero wtedy tak naprawdę poczułam coś innego, niż przez te wszystkie miesiące jego nieobecności. Kiedy przy mnie był, nie liczyło się prawie nic, zapominałam nawet o moich misjach w Afganistanie, Iraku i ratowaniu dzieci w Malezji. Alex to wspaniały człowiek. Tak, potrafię zauważyć coś poza jego hipnotyzującymi sarnimi oczami, włosami w kolorze czekoladowego blondu i idealną sylwetką.
Poznaliśmy się na jednej z misji. Nie pamiętam dokładnie ani gdzie ani kiedy, zaćmiło mnie zauroczenie. Siedzieliśmy wtedy w pomarańczowym autobusie z małymi dziećmi. Temperatura sięgała 40 stopni i to w cieniu, z klimatyzacją. Jechaliśmy wtedy przez drogę dzieląca las z polem, w każdym razie tyle pamiętam odnośnie otoczenia. Nagle, jednemu z moich podopiecznych zachciało się wymiotować, więc z samego tylu tego kilkunastometrowca wywlokłam go na sam przód. Był właśnie tam, opatrywał jakiejś dziewczynce krwawiące kolano. Posadziłam chłopca na siedzeniu obok krwawiącej dziewczynki i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Jego wzrok był czymś... nie do opisania. Już wtedy oboje wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Później wróciliśmy razem do Albanii, gdzie za nasze wspólne pieniądze kupiliśmy ową willę. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, aż do mojego wyjazdu do Ameryki. Wtedy skończyło się wszystko. Oczywiście, oprócz naszej miłości. Pozostały nam jedynie portale społecznościowe i codzienne długie rozmowy, kiedy tylko było to możliwe. Długo nie umiałam przywyknąć, ale każdy  po jakimś czasie daje sobie z tym radę.
Żartowałam.
Nijak nie można od tego uciec.
Każdego dnia, wzdłuż i wszerz, każdy centymetr kwadratowy mojej duszy i ciała nieuchronnie przeszywała głęboka, prawdziwa, bolesna samotność. Przez pierwszy miesiąc nie było takiej nocy, której nie przerwałabym kilkugodzinnym płaczem... Kiedy tak zalewałam się łzami, znajdywałam odpowiedzi na niektóre pytania. Na takie, na które odpowiedzieć nie mogły mi nawet gwiazdy na czekoladowym niebie śpiącego Manhattanu.
Wsłuchując się w rytm jednej z piosenek mojego brata, Georga Ezry, siedzieliśmy na dachu, popijając kakao i wpatrując się w bajeczny krajobraz Tirany. Nie czułam się tak wspaniale od dwóch lat, kiedy to w moje własne urodziny, Alex zabrał mnie do Paryża, i to właśnie tam po raz pierwszy wyznał mi miłość. Chciałabym przeżywać takie chwile codziennie. Chciałabym, aby wszystkie dziury w moim sercu, wypalone przez bolesne wspomnienia samotności zostały nimi wypełnione. I co nie było zagadką, jedyną osobą, która mogła czegoś podobnego dokonać, był właśnie on - mój najwspanialszy Alex Beingshaft.

*
Rano, obudziwszy się spostrzegłam, że nie mam na sobie prawie nic, oprócz białej koszuli mojego chłopaka. Była dopiero siódma rano, a ja czułam, że zaraz eksploduje mi głowa. Chyba nigdy nie miałam takiego kaca, ale... co właściwie się stało? I dlaczego nic nie pamiętam? - zapytałam sama siebie.
Pomyślałam, że nie zostało mi nic innego, jak tylko napić się mocnej kawy (czego w zwyczaju nie mam, ale nie miałam innego pomysłu, jak pozbyć się prawdopodobnych skutków wczorajszego wieczora). 
Widok kuchni zwalił mnie z nóg...
Na stole, na blacie, w zlewie, pod krzesłami, a nawet na krzesłach - nie było miejsca bez zastawionych na nim pustych alkoholowych butelek. Na jednym z krzeseł, otoczony wymiocinami, drzemał prosiak George. Co chwilę wydawał z siebie ni to chrząknięcie, ni to bełkot zkacowanej świni. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój śliczny domek zamienił się w taki chlew....
W pokoju obok, na aksamitnej sofie leżała Peppa, rozłożona jak jakaś ladacznica. Co te świnie sobie myślą?! Gdyby nie wyrzucały w błoto całych pieniędzy za dilerkę, byłoby je stać nawet na pięć takich willi jak ta i codziennie mogłyby sobie urządzać takie libacje.... Bo to, że to właśnie one są sprawcami całego bajzlu, nie wyobrażałam sobie nawet podważać.

Ech, te zwierzęta.

Ale to nie koniec tajemniczych zagadek. Laurix, Wietnamczyk oraz Otakugirl przepadli jak kamień w wodę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz