11/29/2014

Początek

Była zima. Na dworze -20 stopni, odczuwane w grubych kalesonach i kurtce wysadzanej od środka sierścią owcy Suzy. Od tego wszystko się zaczęło. Opowiem wam historię, która odmieni wasze życie na zawsze.

Było coś około pierwszej w nocy. Nasza bogata dzielnica była pogrążona w puchowym śnie. Nadszedł czas, by załatwić interesy. Musiałam znaleźć George'a, który był mi winny gruby hajs za dragi, na nowe Timberlandy. No tak, George... podły różowy rozpieszczony ośmiolatek. Brat Peppy. Właściciel klubu na przedmieściach. Odsetki rosły mu każdego dnia, ale on najwyraźniej zapomniał, z kim się zadaje.
Szłam przez miasto śpiące pod czekoladowym niebem. W kieszeni miałam nowiutki 13 kaliber z giełdy na Manhattanie, od mojego przyjaciela żyda, Josha. Żaden młodociany gangsterzyk nie mógł mi skoczyć. Ogólnie to każdy taki czuł przede mną respekt.
Dostanie się na drugi koniec miasta zajęłoby mi pewnie wieczność, gdyby nie te superowe żółte taksówki. O tak. Każdego z nich znałam. Z każdym miałam zawarty jakiś układ. Tym razem za kierownicą siedział jakiś nieznajomy Wietnamczyk. Ruszyliśmy.
- Nie znam cię - powiedziałam, ściągając z głowy kaptur.
- Ja być nowy - odpowiedział. Zorientowałam się że kłamie, po jego różowych skarpetkach. Przełożyłam mu do głowy spluwę.
- Pani mnie nie zabijać!!!!! - wrzeszczał heroicznie i wymachiwał rękami tak, że wderzyliśmy w drzewo. Tylko George mógł zatrudnić takiego idiotę, który nawet nie umie prowadzić. Stracił przytomność, więc sobie poszłam.
Półtorej kilometra drogi dalej, zobaczyłam różowe światła klubu.  To już tutaj. Weszłam do środka, na sali grała jakaś techniawa. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu tego małego różowego kurdupla, co bezwzględnie uniemożliwiały mi metrowe podesty z rurami i ciemnoróżowe światła. Wyszłam na zewnątrz. Na śniegu leżał George udający trupa.
- Co ty odpierświniasz różowa kulo - zapytałam go.
- Hej
- Gdzie mój hajs
- Jaki hajs
- Nie wnerwiaj mnie
- Widzisz to - wskazał na łańcuchy. - Przecież to plastik.
- Co
- To - przyłożyłam mu do głowy spluwę.
- Nie!!!!!! To Peppa!!!
- Co Peppa
- To ona zarabia
- Ale to ty masz klub
- Ale to ona w nim pracuje
- Jak to Peppa pracuje w twoim klubie - i to właśnie w tym momencie zrozumiałam, kim jest ta różowa wywłoka. Strzeliłam George'owi w kalkulator i poszłam do środka. Znalazłam ją. Nakopałam jej w w tłuste sadło, a ona przywaliła mi z racicy prosto w biodro.
- Gdzie mój hajs pchlarko
- O co ci chodzi
- Do jutra na moim koncie ma być 40 patoli, albo twoja rodzina będzie moim zakładnikiem i możesz jej powiedzieć nara i skończą w teksańskim więzieniu.
Wróciłam do domu i położyłam się do łóżka. Była już godzina 2:03. Pomyślałam o Peppie charującej na moje Timberlandy. Czas popatrzeć na czekoladowe niebo nad moim domem i iść w sen. Jutro czeka mnie piękny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz